niedziela, 7 września 2014

Rozdział 6.

To ten dzień, dzisiaj piątek. Dzisiaj idziemy na wyścigi. Z jednej strony cieszę się, że będę mogła zobaczyć pasję Harry'ego, ale z drugiej trochę się boję. Co jeśli on tam będzie? A co jak Hazz w padnie w poślizg? Lepiej o tym nie myśleć, bo pewnie to same bzdury...

Była godzina dziewiąta, zostało jeszcze jedenaście godzin do przyjazdu loczka. Za bardzo nie wiedziałam co mam robić, więc napisałam do Katie.
Rosie: Hej, co robisz?
Katie: Nic ciekawego, a masz jakiś plan?
Rosie: Może wyjdziemy razem z Gemmą na zakupy?
Katie: Okej, napisz do Gemm. Będę za 30 minut :)

Tak też zrobiłam, napisała do dziewczyny, która też zjawi się za 30 minut u mnie w domu. Wzięłam prysznic i ubrałam się w jakieś ciuchy. Pomalowałam się i byłam gotowa do pójścia na zakupy. Nie czekałam ani chwili dłużej, bo dziewczyny od razu zadzwoniły dzwonkiem.
-Hej, wejdźcie.- powiedziałam i wpuściłam je do środka.- Nie ma rodziców w domu, pojechali na jakieś służbowe sprawy, będą za tydzień. 
-To fajnie, możemy zrobić piżama party!!!
-Nie dzisiaj, dziś nie mogę. Ale w sobotę, chętnie. To jak idziemy?
-Jasne.- wyszłyśmy z mojego domu i pojechałyśmy autem Gemmy do wielkiego centrum. 

Po długich poszukiwaniach znalazłam jedynie czarny top i bluzkę z batmanem.
Pożegnałam się z dziewczynami i weszłam do środka. 
Była piętnasta trzynaście. Jest jeszcze masa czasu, a ja nie mam co robić. Postanowiłam posiedzieć na asku i po odpowiadać na kilkanaście pytań z racji, że dawno nie wchodziłam. Jedno mnie zaskoczyło.
"Harry nie jest dla ciebie! On jest mój!!!"
Anonim, w ogóle kto by pomyślał. Lubię Harry'ego, ale nic więcej.
Ta.. jasne, jak ty go nie kochasz to ja jestem księżniczką
Postanowiłam usunąć to pytanie. 

Pooglądałam jeszcze tv i postanowiłam się wyszykować. Koło godziny dziewiętnastej pięćdziesiąt trzy byłam gotowa. Zbiegłam na dół i poinformowałam rodziców, że wychodzę do koleżanki. Nie musi wiedzieć prawdy.
Gdy wyszłam z domu akurat samochód Harry'ego podjechał. 
-Hej.
-Hej, ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.- weszłam do środka i zapięłam pas. 

Droga zajęłam nam jakieś 40 minut. Nic do siebie nie mówiliśmy i trochę się boję, że on chce po prostu przyjaźni, a ja się jeszcze nie potrzebnie zakocham.  
Kiedy dojechaliśmy było słychać hałas silników i smród. Gdy weszłam do "centrum" miejsca wyścigu przestraszyłam. Było tam pełno ludzi, którzy na milion procent siedzą tylko na siłowni... jednym słowem podobni do Harry'ego, tylko on wygląda milej. 

Mieliśmy jechać za jakieś 5 minut. Na szczęście siedzimy już w samochodzie. 
-ile osób się ściga?
-Chyba dziesięciu...
-Wow, znam kogoś?
-Niall, Louis.. Może ktoś ze szkoły. Okej zaraz ruszamy zapnij pas.
-Już!
-Po...- nie dokończyłam, bo rozległ się wielki hałas. 

Jechaliśmy z zawrotną prędkością. Chyba ze 250km/h. Na szczęście widziałam koniec trasy, prowadziliśmy. W końcu Harry wygrał! 
Gdy wyszliśmy były jeszcze większe krzyki. Cieszyłam się z jego wygranej. Po 15 minutach postanowiliśmy już jechać. Niestety, przez oczy mi mignęła znajoma twarz, ale postanowiłam ją zignorować.
-Zadowolona?
-Bardzo, to było super!
-Wiem.
Po 10 minutach byliśmy pod moim domem. Odprowadził mnie pod same drzwi.
-Może chcesz wejść?
-Nie dzisiaj.
 Ałć...
-No dobrze to dobranoc. 
-Miłych snów.

Byłam już po kołdrą, wymyta, przebrana w piżamy. Dostałam wiadomość, dziwne.
                  Nieznany
                                  Ładnie dziś wyglądałaś. 
                             Niedługo znowu się spotkamy mała. xx
                                
O Boże... Wiem kogo widziałam! 
****************************************************************************************************
Przepraszam, że tak późno. Co chwilę zmieniałam treść... 
                                 4 komy= następny rozdział